Pierwszy raz poszłam na ćwiczenia, bo chciałam mieć sylwetkę jak piosenkarka Madonna i poruszać się zwinnie jak ona. Chciałam też tańczyć, a nie potrafiłam wczuć się w rytm. Kiedy trafiłam do klubu chciałam stamtąd uciec i płakać. Dziewczyny ćwiczące na sali miały piękne i drogie sportowe ciuchy. Dobre buty i żadna z nich nie była gruba, wszystkie miały to czego ja nie miałam.
Ruszały się płynnie, znały komendy wydawane przez prowadzącą i najzwyczajniej w świecie dobrze się bawiły. Ustawiłam się na końcu, nie chciałam żeby widziały moją nadwagę, wałki na brzuchu i biodrach, nieładne ruchy i potknięcia w wykonywanych krokach. Przez prawie godzinę udawało mi się dotrzymać im kroku, ale na końcu nastąpiło przyśpieszenie wykonywanego programu i powtarzanych figur. Wystarczyła chwila nieuwagi i leżałam na podłodze. Ja ze z wykrzywioną z bólu twarzą, a one zaśmiewając się do rozpuku.
Wprawdzie prowadząca ćwiczenia podeszła do mnie i pocieszyła mnie, że będzie lepiej następnym razem, ale to i tak nie zmieniło poczucia porażki. Dziś wszyscy chcą wyglądać dobrze, bo tak trzeba. Nawet jak nie poddam się presji, to prawda jest taka, że bez dbałości o figurę nie wygląda się dobrze w fajnych ciuchach. No i kondycja. Aby nie sapać po wejściu po schodach, aby nie pocić się przy byle wysiłku. Nieco energii też się przydaje. Wiem dobrze, poza modnym stylem życia, fitness daje to wszystko. Dlatego nie dałam się i ja. Po kilku dniach małej depresji wróciłam do klubu. Zaczęłam od ćwiczeń na rozciąganie, ćwiczenie oddechu, chodziłam też na jogę, która bardzo uspokaja, potem dopiero poszłam na taniec i na szybki step, a teraz nawet na sztangi. Bo przed założeniem wyciętych, letnich sukienek, dobrze jest poprawić swą bryłę ciała. Niestety, nie ma co ukrywać, na fitness trzeba chodzić regularnie. Najlepiej przynajmniej trzy razy w tygodniu. Jeśli tydzień pracy jest wykańczający, to weekend. Tylko trzymać kondycję i siłę woli. Z biegiem czasu poznaje się tam koleżanki, przy bliższym poznaniu okazuje się, że nie taki diabeł straszny. Każda ma swoją historię i wszystkie potrzebowałyśmy właśnie w tym momencie takiego kopa: fitnessu. Przy nierestrykcyjnym (ale zdrowym) sposobie odżywiania się jesteśmy w stanie wymodelować sylwetkę i zrzucić pięć kilo, a tłuszcz zmienić na mięśnie. Tylko trzeba regularne ćwiczyć!. A sposób na utrzymanie silnej woli? Nic prostszego, przyklejcie sobie na lodówce swoje najgorsze zdjęcie z czasów nadwagi i zawsze posiadajcie w szafie jedną piękną lekko przyciasną sukienkę; motywacja murowana.
Autor: Ola Bendyk
Źródło: własne