O tym, że woda jest niezbędna do życia nikogo nie trzeba przekonywać, ale niedobór jak i nadmiar czegokolwiek może szkodzić. Dlatego chcąc się prawidłowo odżywiać, często zadajemy sobie pytanie ile wody powinniśmy dziennie wypić?
Zasada jest bardzo prosta i uniwersalna – taką ilość, jaką dyktuje nam organizm pragnieniem. Nadmierna ilość wody wiąże się z dodatkowym obciążeniem układów wydalniczych, szczególnie moczowego.
Organizm nie może sobie pozwolić na wydalenie nadmiaru wypitej wody w postaci niezmienionej, gdyż w połączeniu z odpowiednią temperaturą panującą w układzie moczowym stanowiłaby ona doskonałe środowisko dla rozwoju niekorzystnej mikroflory, szczególnie pleśni. By temu zapobiec, organizm wydalaną wodę musi zakwasić. Ponieważ w wypijanej wodzie nie dostarczamy żadnych elektrolitów, organizm jest zmuszony pobierać je z zapasów tkankowych, które w połączeniu idiotycznym zakazem używania soli kuchennej (głównego źródła sodu) kurczą się bardzo szybko. Tym sposobem wypłukujemy ze swojego ciała istotne dla utrzymania stabilności organizmu elektrolity, głównie sód i potas, a gdy ich braknie, także magnez. Dlatego po pewnym czasie, zaczynamy odczuwać objawy niedoboru elektrolitów – arytmię serca, skoki ciśnienia, wahania nastroju, obrzęki limfatyczne, spadek ogólnej kondycji organizmu.
Skąd zatem przeświadcznie wielu ludzi, często ekspertów w dziedzinie odżywiania, że powinniśmu pić określoną, często kilku litrową ilość wody? Zapewne wpływ na to ma zjawisko uzyskania doraźnej poprawy samopoczucia – złudzenie zdrowia. Otóż rozcieńczając wodą krew uzyskujemy niskie stężenie krążących w niej toksyn, a więc doraźną poprawę samopoczucia. Często ta krótkotrwała zmiana samopoczucia wystarczy, aby tych wytycznych zacząć się trzymać.
Dlatego powinniśmy zaufać naszemu organizmowi i słuchać tego co nam sygnalizuje.
Autor: Józef Słonecki
Źródło: www.bioslone.pl